Przyglądamy się sobie, a przyglądanie to towarzyszy nam cały czas. Nasze wnętrze przygląda się i ocenia, wyznacza cele i dąży do ich realizacji, dyktuje możliwości i drogę postępowania. My patrzymy na ręce innych i oni nas bezustannie obserwują oraz oceniają. Zazwyczaj ma to związek z zastanawianiem się: co widzę? Co ta osoba ukrywa? Co widzę w samym sobie? Czego się dowiedziałem? Czy to co myślę to prawda, czy tylko moje wyobrażenie o sobie?
Filozofia o przyglądaniu
Książka „Odkrycie ja” Igora Kon opowiada o życiu studenta i jego rozważaniach. Filozof i zarazem socjolog poprzez swojego bohatera pyta: „Panie profesorze, dręczy mnie pewien problem. – Jaki? – pyta ten. Otóż czas wydaje mi się, że ja nie istnieję – przyznaje student. A komu się wydaje – nie daje za wygraną profesor. Mnie – stwierdza student i zmieszany brakiem logiki szybko się oddala.” Tak działa ludzka psychika. Nie zawsze psychologia człowieka jest logiczna. Człowiek może patrzeć z różnych perspektyw to bardzo dziwaczna ale również funkcjonalna właściwość ludzkiego mózgu. Człowiek jest równocześnie obserwatorem, jak i obserwowanym. Inny filozof Michel Foucault wysnuł teorię o wieży Benthamowskiej, która ma za zadanie obserwować każde poczynania więźniów. Czasami człowiek staje się sam dla siebie taką wieżą.
Obserwacja siebie samego
Obserwowanie siebie samego to wcielanie się w rolę wieży Benthama. Patrzymy na siebie i obserwujemy, trzeba przyznać, że to dość krępująca sprawa. Psycholog William James, prekursor fenomenologii rozróżnił typy Ja na: Ja podmiotowe i Ja przedmiotowe. Pierwsze, a więc Ja podmiotowe odczuwa, myśli i przygląda się ja przedmiotowemu – sobie samemu.
Taki stan rzeczy można nazwać dwoistością. Dwuwymiarowym istnieniem człowieka. Znamy przypowieść o Narcyzie, która doskonale odzwierciedla tą dwoistość natury człowieka. Narcyz nachyla się nad wodą i widzi siebie. Kiedy siebie ujrzał zakochał się w sobie. Zadziałała obserwacja siebie samego.
Powracając do wspomnianego na wstępie Igora Kan, stwierdził on, że samoobserwacja nie istniała aż do późnego średniowiecza. Później stało się to kwestią bardziej religijną, wiary, a mianowicie spowiedzi i sumienia. To właśnie na przełomie późnego średniowiecza i odrodzenia malarz Carravagio zaczął malować pierwsze w historii malarstwa autoportrety. Późniejszy okres to wzmożenie przekonań religijnych o zbawieniu lub potępieniu człowieka, które wymuszały na człowieku zastanawianie się nad sobą, swoim postępowaniem. Można również odnieść się do predestynacji. Wiara ta określała z góry tożsamość człowieka. Człowiek miał zadanie przyglądać się sobie, aby odkryć tą tożsamość. Dzisiaj kwestia ta nie jest już wymuszona przez religie ale niejako zaprogramowana w ludzkim umyśle. Człowiek ze swojej natury obserwuje samego siebie. Czasami z zupełnie odwrotnym skutkiem: negatywnym obrazem samego siebie.
Gdy człowiek zobaczy siebie…
Człowiek nie lubi patrzeć na siebie bez uprzedzenia. Pragnie raczej widzieć siebie w chwilach, gdy sam tego chce, gdy jest solidnie przygotowany. Bywa jednak, że mimochodem, z zaskoczenia i z pełnym zdziwieniem widzi siebie w odbiciu sklepowych witryn, samochodów, luster. Nawet nagranie własnego głosu powoduje niekiedy zdziwienie, pewien niepokój, śmiech czy niekiedy przykrość. Coraz częściej współczesny człowiek dokonuje konfrontacji ze samym sobą, chociażby słownej w myślach. Konfrontacja ta jest wynikiem odzywania się Ja idealnego: takiego do którego człowiek dąży, którym pragną by być, który spełnia wszelkie normy i oczekiwania, jest pełne standardów. Shelley Duval i Robert Wicklund zauważyli, że każda tego typu konfrontacja kończy się skutkiem negatywnym – zawsze gdy człowiek nie jest przygotowany na tą konfrontację, na widzenie siebie. Jest tak ponieważ powstaje rozdźwięk między Ja: takim które jest obecnie, sobą samym, a Ja Idealnym: takim którym człowiek chciałby być i do którego dąży. Wszystko jest kwestią norm, standardów, akceptowanych wartości i dążeń człowieka. Kiedy Ja widzi Ja Idealne jest bombardowane tuzinem przykrości, ponieważ jest gorsze, nie w pełni dobre, czegoś mu brakuje, musi się udoskonalić, zaktualizować. Ogólnie rzecz biorąc stara się dorównać Ja Idealnemu, co raczej nie jest możliwe. Pojawia się chęć ucieczki i uniknięcia tego typu sytuacji. Takie zabiegi jak: podkręcanie muzyki, branie na siebie nadmiernej ilości zajęć, częste dzwonienie do znajomych, to przejawy niechęci wobec przyglądaniu się samemu sobie, wobec samego siebie, pozostania w konfrontacji ze sobą samym. Kiedy dostrzegamy jakieś niedosięgłości w sobie, a zdarza się, że nie mamy jak od nich uciec, wówczas zaczynamy uważać je za mało istotne, nie ważne dla nas. To również jest pewna forma ucieczki.
Człowiek ma więc tendencję do poznawania samego siebie. Jednak na drodze ucieczki znacznie ogranicza sobie przezywanie własnej natury, zyskuje natomiast silne emocje. Jeżeli masz okazję do autokonforntacji to nie uciekaj, to niepowtarzalna okazja do poznania siebie samego, dowiedzenia się o sobie więcej rzeczy. Tymczasem człowiek jeżeli ma taką okazję do ucieka, nie poświęca sobie żadnej uwagi, wręcz pragnie się tych okazji jak najszybciej pozbyć.
Co dobrego niesie ze sobą obserwacja?
Obserwacja samego siebie niesie ze sobą różnego typu zalety. Przede wszystkim człowiek zdobywa wiedzę na temat samego siebie. Widzi więc trafny obraz siebie samego. Daje możliwość oceny samego siebie, a więc sprzyja określeniu jaką wartość mam dla siebie samego. Daje również możliwość nad wykształceniem odpowiednich nawyków nad kontrolą samego siebie.
Obserwacja siebie sprzyja pojawieniu się poczucia odrębności – które kształtuje się już u dzieci w wieku trzech lat. Poczucie to mówi nam: jaki jestem? Kim jestem? Dlaczego to robię? Wówczas samowiedza sprzyja kształtowaniu tożsamości samego siebie, swoich dążeń i działań. Człowiek w toku analizy samego siebie przechodzi pewnego rodzaju stadia. Na początku zastanawia się głównie nad swoim wyglądem, później zaczyna zastanawiać się nad swoją psychiką i określeniem siebie w roli społecznej. Zaczyna również uświadamiać sobie dlaczego zachowuje się tak jak się zachowuje i kiedy to robi, a więc co jest motywatorem jego działania.
Interesującym faktem jest, że o ile samowiedza na temat tego jaki jestem nie jest zbyt dokładna i dogłębna, to wiedza na temat tego jacy są inni ludzie to standard oceniania człowieka przez drugiego człowieka. Nawet jeśli pytanie dotyczy uniwersalnych złych nawyków, to na określenie siebie człowiek wybiela swój obraz ale na określenie innych chętnie się zgadza. Bogdan Wojciszke określił, że mówiąc na swój temat często mówimy w kontekście sprawnościowym, mówiąc o innych używa się sformułowań moralnych.
Czemu tak się zachowuje?
Najczęstszą winą za takie pojmowanie siebie i innych ludzi jest tak zwany błąd atrybucji. Polega na tym, że widząc zachowanie innych doszukujemy się motywacji wewnętrznej: bo jest względnie zły. Natomiast interpretując zachowanie własne widzimy przede wszystkim motywację zewnętrzną: prowokację, zbieg okoliczności i tym podobne. Jeżeli dane zachowanie niesie ze sobą negatywne konsekwencje człowiek widzi motywator zewnętrzny, jeśli konsekwencje te są pozytywne widzi motywator wewnętrzny. Pamiętajmy, że interpretacja zdarzeń jest zależna od kontekstu ich wystąpienia: inaczej widzimy szturchańca od wujka, a inaczej od obcej osoby na ulicy. Oznacza to, że samowiedza wynikła z samoobserwacji nie zawsze jest trafna, jest mocno subiektywna i brak jej obiektywizmu.
Doprowadza nas to do wniosków. Jednym z nich jest niedocenianie wizji zewnętrznej, płynącej od innych osób na nasz własny temat. Niechętnie ją przyjmujemy, ponieważ uważamy, że inne osoby nie wiedzą o nas tyle co my, co przeszliśmy, jakie mieliśmy intencje i tak dalej – jest w tym trochę racji, jednak zewnętrzne komunikaty od osób, które znamy dość długo, są bardziej precyzyjne. Chyba, że wiemy, że ktoś chce nam zaszkodzić. Drugim wnioskiem jest twierdzenie, że pomimo ubogiej samowiedzy człowiek i tak doskonale radzi sobie w życiu. Okazuje się, że dobrze sobie radzimy bo potrafimy wpisać się w schemat postępowania w kontekście danej sytuacji, potrafimy dopasować się do zastanych warunków. Często naśladujemy zachowania, wpojone nie tylko w bezpośrednim kontakcie ale również kontakcie pośrednim poprzez telewizję, gazety, książki i tym podobne środki masowego przekazu. Ma tutaj również swoje źródło konformizm, wolimy otrzymać aprobatę za spełnienie oczekiwań niż wyjść poza schemat.
Wybieramy między dobrem a złem
Obserwując siebie samego, swoje zachowanie, swoje dążenia, myśli, swój obraz wybieramy pomiędzy dobrem i złem. Interpretujemy siebie pod kątem tej dychotomii oraz sprawdzamy czy to co robimy jest doniosłe, ważne, czy raczej błahe i nie warte działania. Wówczas oczekujemy, że te ważne i dobre działania dadzą nam w efekcie coś pozytywnego. Złe natomiast niwelujemy, aby nie otrzymać kary. Człowiek chce po prostu czuć się wartościowy, aby uzyskać taki efekt podnosi swoją samooceną, a często wraz z nią zmienia swoje zachowania na takie, które umożliwi spełnianie oczekiwań.
Wszystko co by nie powiedzieć o roli samoobserwacji wiąże się z tym jak wielką wagę przywiązujemy jako ludzie do samooceny i oceny innych ludzi. Na ogół człowiek ma wysoką samoocenę, jednak kiedy zapytać go o szczegóły szybko można człowieka wpędzić w zakłopotanie i postrzeganie siebie niżej od innych ludzi. Jest tak ponieważ człowiek nie jest w stanie nauczyć się wszystkiego i wszystko wykonywać perfekcyjnie. Irena Obuchowska wykazała, że odniesienie sukcesu wcale nie niweluje ani nawet nie osłabia przekonania, że wszystko co dana osoba zrobi skończy się niepowodzeniem. To kwestia również przekonań, trudno jest zmienić przekonania o sobie, wymaga to wielu działań, jak na przykład model pięciu pytań zdrowego myślenia w teorii Racjonalnej Terapii Zachowania.
Do czego potrzebna jest obserwacja samego siebie?
Na ogół wiąże się z samowiedzą o sobie samym, a więc wiedzą o własnych możliwościach i zasobach. To oznacza, że człowiek zdobywa wiedzę na temat tego czy ma wpływ na dane zdarzenia w życiu, na poczucie sensowności, zrozumiałości i sprawstwa, a więc poczucie tak zwanej koherencji.
Podsumowując jeśli człowiek dokonuje samoobserwacji zaczyna dostrzegać swoje zasoby, które umożliwiają mu działanie w określonym kierunku. Jednak okazuje się, że nie dokonujemy samoobserwacji zbyt często. Raczej uciekamy od konfrontacji ze samym sobą. Obserwacja samego siebie może jednak dać ciekawe wnioski zwłaszcza w połączeniu z informacjami zwrotnymi od otoczenia.